Pan Jerzy zwrócił delikatnie policjantom uwagę na źle zaparkowany przez nich pojazd. Skończyło się zarzutem łamania prawa aż 3h pobytem na komisariacie i zasłabnięciem. Czy tej sytuacji można było uniknąć?
Na ulicach Krakowa policja prowadziła akcję „niechronieni uczestnicy ruchu drogowego”. Jej celem było zwrócenie uwagi na pieszych oraz przechodzących przez ulice w niedozwolonych miejscach.
– Szedłem do sklepu po drobne zakupy, nieopodal zobaczyłem policyjny radiowóz zaparkowany na trawniku. Obok stał jakiś Pan i rozmawiał z policjantami. Chciałem zwrócić im uwagę, żeby przeparkowali radiowóz, bo stojąc tam niszczyli trawnik – relacjonuje pan Jerzy
Mężczyzna poprosił o przeparkowanie radiowozu,zaś policjanci zarzucili mu, że przeszedł przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. Chcieli ukarać go mandatem.
Pan Jerzy nie miał jednak przy sobie dokumentów, odmówił również podania swojego nazwiska, bo wbrew temu co twierdzili, uważał, że przeszedł przez jezdnię jednak w dozwolonym miejscu. Jego zdaniem policjanci chcieli go ukarać, ponieważ zwrócił im uwagę.
Pan Jerzy został przewieziony na komisariat policji. Tam pod swoim adresem miał usłyszeć niewybredne żarty i komentarze. Funkcjonariusze mieli porównać jego zachowanie do „osiedlowego szczyla”. W jego kierunku miału paść też słowa „stary, a głupi”.
Rzecznik prasowy krakowskiej policji nie ma pewności, czy takie słowa funkcjonariuszy były przekroczeniem granic uprawnień funkcjonariuszy.
– Policjanci porównali jego zachowanie do „osiedlowego szczyla”. Czy to było znieważenie, będziemy wyjaśniać w postępowaniu. W tej chwili nie mogę tego ocenić – mówi mł. insp. Sebastian Gleń.
Na miejscu gdy znaleźli się już na komisariacie, zgonie z poleceniem służb mundurowych, pan Jerzy podał oficerowi dyżurnemu wszystkie dane. Liczył na raz dwa zakończenie tej absurdalnej według niego sytuacji. Kazano mu jednak jeszcze czekać. Po trzech godzinach, ok. godziny 21:00 Pan Jerzy Ś. zasłabł. Wezwano w tej sytuacji pogotowie ratunkowe. Zaczął się kolejny etap drwin i żartów pod jego adresem. Okazało się, że żartowali już nie tylko policjanci, ale i ratownicy z tego zajścia.
Pan Jerzy usłyszał, że na pewno udaje. Po chwili grożono mu lekarstwem z pieprzem, sugerując użycie policyjnego gazu. Na zarejestrowanym przez niego nagraniu słychać też, jak jeden z ratowników intonuje piosenkę „Nie płacz, kiedy odjadę”.
UWAGA!
To jeszcze nie koniec. W drodze do szpitala z telefonu jednego z sanitariuszy popłynęła pieśń pogrzebowa.
Pan Jerzy złożył skargę na działania służb policji oraz ratowników z pogotowia ratunkowego. Chce, aby całą sprawę zbadał sąd.
Źródło TVN X-news